Prokuratura Rejonowa w Głogowie postawiła mężczyźnie zarzuty nielegalnego posiadania materiałów wybuchowych, broni palnej i amunicji oraz narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Jest też oskarżony o nielegalne poszukiwanie zabytków, w tym przy użyciu wykrywacza metalu.
Rozwiercał pocisk wkrętarką
Groźna sytuacja miała miejsce 25 marca tego roku. Tego dnia Krzysztof P. w swoim mieszkaniu na parterze przy ulicy Oriona czyścił pociski. Do wybuchu doszło podczas rozwiercania wkrętarką jednego z nich.
W tym czasie w lokalu przebywała też jego żona, syn i trzyletnia córka.
Najmłodsze dziecko doznało licznych ran na ciele. Najgroźniejsze były obrażenia podudzia i stopy. Została zabrana do szpitala w Legnicy, gdzie przeszła zabieg operacyjny. W gorszym stanie był sam oskarżony, któremu eksplozja zmasakrowała dłoń i konieczna była amputacja.
- Działanie Krzysztofa P. narażało pokrzywdzoną na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz stwarzało także stan zagrożenia życia i zdrowia wielu osób oraz mienia w wielkich rozmiarach - informuje Barbara Izbiańska, Prokurator Rejonowy w Głogowie.
Niebezpieczny zbieracz
Jak ustalili śledczy, oskarżony od roku zwoził do swojego mieszkania i piwnicy przy ul. Oriona różne znalezione przez siebie przedmioty. Szukał ich w różnych miejscach, w tym w pozostałościach fortyfikacji i na wysypisku śmieci, za pomocą wykrywacza metali.
Po wybuchu, w mieszkaniu mężczyzny, policjanci natrafili na prawdziwy arsenał. Ujawniono między innymi kilkaset sztuk naboi, zapalniki, spłonki, wiele pustych łusek i woreczek z czarnym prochem bezdymnym. Były też skorodowane pociski, a nawet głowica granatnika panzerfaust z zawartością materiału wybuchowego. Niebezpieczne przedmioty znajdowały się niemal w całym mieszkaniu.
Podobny arsenał znaleziono w przynależnej do mieszkania piwnicy. 51-latek miał też granat i trotyl.
U „zbieracza” zabezpieczono też przedmioty zabytkowe, m.in. ołowiane figurki, kulki muszkietowe, nieśmiertelniki i kilkadziesiąt innych.
Krzysztof P. przyznał się do winy. Wyjaśnił skąd przynosił niebezpieczne znaleziska i co z tym robił.
Krzysztof P. jest z zawodu budowlańcem. Ma żonę i troje dzieci. Dwa dni po wybuchu, czyli 27 marca, decyzją sądu, trafił do aresztu śledczego, najpierw na dwa miesiące, a potem jego pobyt został przedłużony niemal do końca sierpnia.
Mężczyźnie grozi do 10 lat więzienia.
Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?